Hej!
Wczoraj ok. godz. 19 wróciliśmy z klasą z dwudniowej wycieczki w góry Świętokrzyskie. Było git. A najbardziej w autokarze i pensjonacie. Trochę szczegółów:
Na początku weszliśmy na Łysicę po okropnej drodze pełnej błota i sporych kamieni. Wchodząc myślałam że jest beznadziejnie, ale po dotarciu na szczyt zdałam sobie sprawę, że jest bardzo ciekawie i przyjemnie. Że przynajmniej coś się dzieje. Droga powrotna z góry była wspaniała. Byłam już pozytywnie nastawiona, więc czas min
ął mi bardzo szybko.
Następnie zmęczeni wybraliśmy się do muzeum minerałów, które wg mnie było okropnie nudne.
Przy okazji wstąpiliśmy do klasztoru, gdzie dostałam ataku śmiechu z powodu kolegi - pierdoły. Nie było to zbyt kulturalne ale cóż.
Potem pojechaliśmy do *** hotelu. W zeszłym roku pensjonat był stary, brzydki, rozwalający się. I miał swój urok. Teraz było pod tym względem gorzej. Wszystko było takie... zwykłe. Chodziliśmy po pokojach innych, gadaliśmy i takie tam.
Po obiado-kolacji poszliśmy na dyskotekę. Kompletny niewypał. Muzyka była strasznie cicho, co dla mnie jest masakrą.
Ok. 22 wróciliśmy do pokojów, ogarnęliśmy i zaczęliśmy do cudzych pokojów. Zasnęłam ok. godz. 2. Na końcu siedziałam u przyjaciółek i było cudownie. Ach te babskie pogaduchy.
Chwile po 4 przyszedł do mnie kolega i zaczął budzić na wschód słońca. Ale odesłałam go do siebie.
Następnego dnia po śniadaniu, poszliśmy do starożytnej osady gdzie było sporo fajnych zabaw.
Potem wspinaczka na Łysą Górę, z której zjeżdżaliśmy kolejką z powodu deszczu.
Po tym wróciliśmy do Warszawy.
Podczas wycieczki uśmiałam się że hej. Było mega.
Szkoda tylko, że była tak krótka ;(
Papa :3
świetny post :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę wycieczki, z checia bym gdzieś pojechała:)
cloddy-cloddy.blogspot.com